Nie jestem audiofilem i dlatego moja opinia nie będzie audiofilska :) Lubię kiedy słuchanie muzyki sprawia że się relaksuję, że się wzruszam, że mam gęsią skórkę i przeżywam coś z wykonawcą. Nie za bardzo potrafię rozkładać dźwięku na czynniki pierwsze, może to z braku doświadczenia, ale wiem że kiedy słuchanie sprawia mi przyjemność i nic mnie nie drażni w brzmieniu to jest OK. Moje poprzednie kolumny Phoebe 2 - będę je zawsze mile wspominał - miałem ponad 2 lata, jednak brakowało mi w nich wypełnienia dolnej średnicy i wyższego basu. Dobrze sprawdzały się w repertuarze jazzowym ale przy innej muzyce np. rock, elektronika, wokale - brzmiały dosyć szczupło i miałem wrażenie że zawsze mi czegoś brakuje. Dlatego też postanowiłem że nadszedł czas na zmianę i trzeba spróbować czegoś innego. Na nowe Phoebe 3 niestety środków miałem zbyt mało, a używane trafiają się raz na pół roku. Budżet jak to budżet niestety ograniczony do 2000zł - plus minus parę stówek, dlatego też przeważnie rozglądałem się za kolumnami z rynku wtórnego. Los sprawił że po kilku miesiącach poszukiwań natknąłem się na recenzję Pylon Topaz 20 i zacząłem drążyć ten temat do momentu aż wylądowały u mnie w pokoju. Topazy 20 posiadam od 6 miesięcy tak więc trochę już ich posłuchałem i co nieco już wiem o ich brzmieniu. Kupiłem je po kontaktach i korespondencjach z osobami które je mają lub słuchały, a to wszystko przez moją wrodzoną nieufność do recenzji ;) Kolumny przyjechały pancernie zapakowane (niestety brak styropianów - może to sprawić problem z ponownym zapakowaniem kolumn). Po kilku minutach walki z kartonami Topzy stanęły na swoim miejscu i podpiąłem je pod wzmacniacz. Sam nie wiedziałem czego się spodziewać, ale to co usłyszałem na początku to było jakieś nieporozumienie. Dźwięk był ostry, suchy, bas buczący i słabo wybrzmiewający, średnica niepełna, brzmienie bardzo nerwowe i nietrzymające się kupy :(
Ale minęło kilka dni, kolumny spokojnie się wygrzewały i wszystko zaczęło się zmieniać. Średnica zrobiła się pełna i bogata w wybrzmienia, wysokie się uspokoiły i wygładziły, bas nabrał sprężystości, rytmiki, zejście znacznie się pogłębiło, zrobił się muzykalny i świetnie podkreślał rytm muzyki. Kolumny grają u mnie w pomieszczeniu 16m2 i napędza je Chińska lampa Yaqin MC-10L. Byłem ciekaw jak zagrają z tranzystorem w pomieszczeniu o znacznie większym metrażu, więc zabrałem je na odsłuch do zaprzyjaźnionego kolegi który ma pokój około 30m2 profesjonalnie zaadoptowany akustycznie. Tam dopiero kolumny rozwinęły skrzydła, wszystko uległo poprawie, dźwięk zrobił się precyzyjny i jeszcze bardziej muzykalny. Basu było tyle co trzeba - zero podbić czy buczenia. Zmieniła się przede wszystkim stereofonia, była szeroka i wykraczała poza kolumny, niektóre dźwięki i odgłosy dobiegały stamtąd gdzie nie było kolumn. Teraz wiem jak dużą rolę w brzmieniu kolumn odgrywa akustyka pomieszczenia i koniecznie muszę u siebie nad tym popracować. Uważam że 16m2 to dla tych kolumn minimum. To tyle odnośnie moich subiektywnych spostrzeżeń o Topaz 20. Dodam jeszcze tylko tyle że po pół roku słuchania tych kolumn nie czuję potrzeby zmieniać ich na coś innego. Mam frajdę i przyjemność ze słuchania muzyki i wiem że w tej cenie będzie bardzo trudno kupić coś lepszego.